Dzisiaj będzie nietypowo. Coraz to częściej jest nietypowo, niedługo chyba zmodyfikuję nazwę bloga:)
Zaznaczę na początku, żeby ktoś mnie źle nie zrozumiał: wiem, że szpitale nie są dla większości ludzi miejscami zabawnymi, kojarzą się z cierpieniem i śmiech nie zawsze jest wskazany. Podkreślam, że nigdy nie śmiejemy się z pacjentów, tylko z sytuacji.
Mamy aktualnie blok z psychiatrii. W większości prelekcje i "sucha" wiedza, jednak udało nam się też "obejrzeć" pacjentów. Akurat 2 schizofreników, których choroba nie została opanowana (jeszcze).
Jeśli ktoś nie kojarzy, jednym z podstawowych objawów są omamy/halucynacje.
Pierwszy Pan zaczął od tego, że mamy październik 1983 roku. Opowiedział nam wiele ciekawych rzeczy, jedyną logiczną i prawdziwą było, że na stałe mieszka w domu (opieki), gdzie jest mu dobrze, ale musi sprzątać korytarz (do szpitala trafił, z powodu agresji związanej z tym, że odechciało mu się sprzątać). Był w nastroju niemal euforycznym, więc człowiek widząc go już się uśmiechał.
Opowiadał o wojnie w Iraku i Pakistanie, "ale najbardziej to tłukli się w Irlandii".
Szacunek dla pacjenta wymaga powagi i normalnej rozmowy, ale są takie momenty, że...
"Wtedy to przyleciało z kosmosu, roleciało się na pół i ta jedna część mnie walnęła w łeb, to zszedłem na ziemię. I upolowałem jelonka (duża satysfakcja i duma i banan od ucha do ucha). A to było w Dzień Niepodległości."
Człowiek (czyt.słuchający) schyla głowę i rży jak wariat...
W czasie przerwy do salki wykładowej przyszedł pan, oznajmił, że jest księdzem, a my jeszcze nie zostaliśmy pobłogosławieni. Pozwoliliśmy zrobić sobie znaki krzyża na czole i poszedł.
Wrócił później z Panią dr, która przeprowadzała z nim wywiad. Jego orientacja czasu była dobra i generalnie nawet orientował się w tym, co się dzieje ("ten oszust Tusk obiecał, że emeryci i renciści dostaną za darmo dostęp do tv i nic!").
Panu kilka lat temu objawiła się "siostrzyczka Faustynka" i powiedziała, że musi palić papierosy, żeby mieć więcej flegmy, żeby więcej jej odpluwać. Bo on musi zbawić świat, a z tą flegmą wypluwa diabła. Zapytał jej, czy dobrze zrozumiał, na co ona miganiem światła mu odpowiedziała, że tak. W związku z czym pali do potęgi, ma napady astmy ("diabeł go dusi") a niedługo na stadionie wszyscy się dowiedzą, że on ma misję i pokona diabła.
Jak poszedł Pani dr nam zdradziła, że idąc do nas, powiedział: "Powiem im, że jestem profesorem, bo jak powiem, że jestem bogiem, to nie uwierzą".
Dodam tylko, że Pan objawy ma od kilkudziesięciu lat, a do niedawna pracował jako ochroniarz (miał rentę i wygląda na to, że nikt się nie zainteresował dlaczego, a on umiał do tej pory dobrze wybrać, komu może o "swojej misji" opowiadać, a komu nie).
Moim zdaniem, psychiatria jest bardzo ciekawą, ale jedną z najtrudniejszych pod względem leczenia dziedziną medycyny. W tym, co pacjent opowiada (nawet jeśli to totalne brednie) lekarz musi znaleźć wszystkie interesujące go rzeczy do opisania stanu psychicznego. Choroba i pacjent jest traktowany całkowicie poważnie, natomiast sama treść omamów czy halucynacji jest dla mnie okazją do nabrania dystansu...
To post "zwiadowczy", nie wiem jak zostanie przyjęty i czy to będzie dla kogoś interesujące, dlatego komentarze będą wyjątkowo mile widziane...