wtorek, 11 grudnia 2012

psychiatryczne kwiatki

Dzisiaj będzie nietypowo. Coraz to częściej jest nietypowo, niedługo chyba zmodyfikuję nazwę bloga:)

Zaznaczę na początku, żeby ktoś mnie źle nie zrozumiał: wiem, że szpitale nie są dla większości ludzi miejscami zabawnymi, kojarzą się z cierpieniem i śmiech nie zawsze jest wskazany. Podkreślam, że nigdy nie śmiejemy się z pacjentów, tylko z sytuacji.

Mamy aktualnie blok z psychiatrii. W większości prelekcje i "sucha" wiedza, jednak udało nam się też "obejrzeć" pacjentów. Akurat 2 schizofreników, których choroba nie została opanowana (jeszcze). 
Jeśli ktoś nie kojarzy, jednym z podstawowych objawów są omamy/halucynacje. 


Pierwszy Pan zaczął od tego, że mamy październik 1983 roku. Opowiedział nam wiele ciekawych rzeczy, jedyną logiczną i prawdziwą było, że na stałe mieszka w domu (opieki), gdzie jest mu dobrze, ale musi sprzątać korytarz (do szpitala trafił, z powodu agresji związanej z tym, że odechciało mu się sprzątać). Był w nastroju niemal euforycznym, więc człowiek widząc go już się uśmiechał.
Opowiadał o wojnie w Iraku i Pakistanie, "ale najbardziej to tłukli się w Irlandii". 
Szacunek dla pacjenta wymaga powagi i normalnej rozmowy, ale są takie momenty, że...
 "Wtedy to przyleciało z kosmosu, roleciało się na pół i ta jedna część mnie walnęła w łeb, to zszedłem na ziemię. I upolowałem jelonka (duża satysfakcja i duma i banan od ucha do ucha). A to było w Dzień Niepodległości."

Człowiek (czyt.słuchający) schyla głowę i rży jak wariat...


W czasie przerwy do salki wykładowej przyszedł pan, oznajmił, że jest księdzem, a my jeszcze nie zostaliśmy pobłogosławieni. Pozwoliliśmy zrobić sobie znaki krzyża na czole i poszedł. 
Wrócił później z Panią dr,  która przeprowadzała z nim wywiad. Jego orientacja czasu była dobra i generalnie nawet orientował się w tym, co się dzieje ("ten oszust Tusk obiecał, że emeryci i renciści dostaną za darmo dostęp do tv i nic!").
Panu kilka lat temu objawiła się "siostrzyczka Faustynka" i powiedziała, że musi palić papierosy, żeby mieć więcej flegmy, żeby więcej jej odpluwać. Bo on musi zbawić świat, a z tą flegmą wypluwa diabła. Zapytał jej, czy dobrze zrozumiał, na co ona miganiem światła mu odpowiedziała, że tak. W związku z czym pali do potęgi, ma napady astmy ("diabeł go dusi") a niedługo na stadionie wszyscy się dowiedzą, że on ma misję i pokona diabła. 
Jak poszedł Pani dr nam zdradziła, że idąc do nas, powiedział: "Powiem im, że jestem profesorem, bo jak powiem, że jestem bogiem, to nie uwierzą".
Dodam tylko, że Pan objawy ma od kilkudziesięciu lat, a do niedawna pracował jako ochroniarz (miał rentę i wygląda na to, że nikt się nie zainteresował dlaczego, a on umiał do tej pory dobrze wybrać, komu może o "swojej misji" opowiadać, a komu nie).


Moim zdaniem, psychiatria jest bardzo ciekawą, ale jedną z najtrudniejszych pod względem leczenia dziedziną medycyny. W tym, co pacjent opowiada (nawet jeśli to totalne brednie) lekarz musi znaleźć wszystkie interesujące go rzeczy do opisania stanu psychicznego. Choroba i pacjent jest traktowany całkowicie poważnie, natomiast sama treść omamów czy halucynacji jest dla mnie okazją do nabrania dystansu...

To post "zwiadowczy", nie wiem jak zostanie przyjęty i czy to będzie dla kogoś interesujące, dlatego komentarze będą wyjątkowo mile widziane...

17 komentarzy:

  1. Bardzo interesujące tym bardziej że masz świeże spojrzenie na temat <- z moimi latami spędzonymi za murami szpitali psychiatrycznych i oddziałów pół zamkniętych wszystko wydaje się banalne i szare...
    Są dni w których się zastanawiam co ja tutaj robię ....jaki to ma sens... Rzadko zdarza się że ktoś wylatuje spod mojej "opieki" na dłużej - to cieczy ale bardzo mało takich chwil

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sens jest, jak w każdym leczeniu. Mniej? bo trudniejsze, dla mnie OUN i psychika są taką zagadką, że cudem jest, że w ogóle da się to leczyć

      Usuń
    2. Właśnie pomyślałam, że przeczytam też komentarze i widzę, że już pierwszy jest od osoby najbliżej związanej z tematem :).
      W dodatku widzę, że napisał Pan dokładnie to, co ja "czułam" przez skórę. Trzeba mieć tu dużo dystansu i do siebie i do pacjentów, aby samemu nie zwariować...

      Usuń
  2. I bądź tu człowieku poważny. Zawód wymaga profesjonalizmu i odpowiedniego zachowania ale ja się wcale nie dziwię, że czasami uśmiech sam ciśnie się na usta. No ale mimo wszystko ludzi szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz wczoraj czytałam, ale musiałam sobie pomyślec co Ci odpisać- temat oczywiscie moze wzbudzic kontrowersje, bo to ludzie chorzy, często samotni itp... ale rozumiem też uśmiech w tych sytuacjach- bo one sa często komiczne dla ludzi zdrowych... i o ile jest to tylko odreagowanie, i nie ma wpływu na terapie to wszytko jest ok! kilka lat pracowałam jako ptrzedstawiciel i miałam stycznosc z lekarzami, na początki bardzo mnie razilo ich zachowanie, gdy z obojetnościa omawiali jakies np. beznadziejne przypadki, żartowali , śmiali się... potem zrozumiałam, ze tak musi byc dla ich zdrowia psychicznego- nie mogą identyfikowac się każdą chora osoba, przejmować się jak to czyni rodzina- muszą byc obok , nieco obojętni- żeby nie zwariować... ktos komu choruje najbliższa osoba ma prawo do rozpaczy, ale nie może wymagać tego samego od lekarza- lekarz musiałby byc w rozpaczy przez 24godz. na dobę...
    tak więc uważam, ze śmiech , nawet w takich sytuacjach nie jest niczym złym, dopóki, tak jak piszesz- dotyczy sytuacji, dopóki jest śmiechem a nie wyśmiewaniem...
    serdeczne
    J.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozpacz wręcz świadczyłaby o braku dojrzałości i profesjonalizmu, jest nawet niewskazana, to już dr od medycyny paliatywnej nam tłucze do głowy;)
    szpital jest też miejscem pracy i to trudnej, więc nie ma się co dziwić, że ludzie się śmieją, byleby adekwatnie do sytuacji - tak ja sobie myślę
    i się uśmiecham do siebie jak sobie przypominam różne historie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za komentarze i zrozumienie:) mam nadzieję, że oprócz refleksji, wywołałam też uśmiech na twarzy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Poczekaj do stażu kiedy będziesz mieć tych pacjentów na codziennie. Tacy co mają swoje historie ale są spokojni to są w miarę fajni i można nawet ich polubić. Gorzej z tymi co bywają agresywni i nie chcą iść na żadną współpracę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się domyślam:) podczas praktyk przypadkiem miałam styczność z panami z ostrym zespołem odstawiennym, czy jak to się tam zwie, też momentami zabawne rzeczy opowiadali, ale większość czasu trzeba było uważać przechodząc, żeby nie oberwać i co rusz byli unieruchamiani...

      Usuń
  7. Pandorko kochana zawsze uważałam, że bycie lekarzem psychiatrą jest bardzo w gruncie rzeczy smutną specjalizacją. Myślę tak dlatego, że najdłużej muszą czekać na skutki swoich działań i dość często nie ma poprawy.
    Mam jednak nadzieję, że medycyna w TYM kierunku idzie do przodu i nic już nie przypomina Lotu nad kukułczym gniazdem.
    Donoszę Ci, że ja będę czekać na wieści z frontu. Nigdy nie marnuję okazji, aby się czegoś nowego dowiedzieć :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie nie zdawałam z tego sprawy do niedawna. Ale, z tego co nas uczą, co widzimy (i mam nadzieję, że Arthurro Czesiu potwierdzi) te ciężki do leczenia przypadki, czy takie jak opisałam są rzadkie. Wiem, że może to nawraca i nie jest trwałe, ale coś - coraz to więcej, daje się zrobić.

      Dziękuję:*

      Usuń
    2. pando-ra masz poniekąd rację a nadal to tylko coś

      Usuń
  8. Ciekawy temat :)

    Jak tak w myślach spróbowałam postawić się na miejscu lekarza/kogoś kto słuchał tych pacjentów to stwierdziłam, że trudno byłoby mi nie uśmiechać się ... Jak dłużej nad tym myślałam, to stwierdziłam, że w sumie moja postawa zależałaby od nastawienia. Jakbym szła do osoby chorej, osoby która wierzy w to co mówi, osoby której mam pomóc już by mi tak wesoło nie było. Podejrzewam, że owszem, może później w rozmowie z kimś zdrowym zaśmiałabym się z tego czy tamtego, ale nie byłoby to wyśmiewanie. Raczej coś jak śmiech ze słów, czy sytuacji stworzonych przez małe dzieci :) Nie wiem, czy wiesz co mam na myśli, ale też nie potrafię inaczej tego określić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yllla <- faktycznie na początku tak jest ale po paru latach w zawodzie przestajesz mówić o przypadkach które spotykasz bo odkrywasz że to co dla Ciebie jest "ciężkie" inni skwitują uśmiechem lub absolutnym niezrozumieniem

      Usuń
    2. a może właśnie mimo to trzeba mówić i tłumaczyć, że może to i jest zabawne momentami, ale że to jest problem, choroba? Może pisząc o tym i mówiąc, podkreślając te trudności, można by sprawić, żeby społeczeństwo choć trochę więcej miało wiedzy na temat chorób psychicznych?

      Usuń
  9. Bardzo ciekawy temat i szeroko jak ho ho. Spotykanie takich ludzi i rozmowa z nimi to niezapomniane wrażenia.
    P.S. Jak dla mnie zmiany są na plus, trzeba jakoś wymiksować biżuterię i życie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia :)

    OdpowiedzUsuń